czwartek, 19 kwietnia 2012

To która kobieta jest w końcu prawdziwa?

W ostatnim numerze Elle przeczytałam felieton Jakuba Żulczyka "Z kości na ości", w którym poruszył temat kobiety idealnej. Otóż wśród morza facebookowych stron odnalazł pewną ciekawą według niego grupę - "Prawdziwe kobiety mają krągłości". Dalej następują peany na temat pełnych bioder, piersi lub ud płci żeńskiej, następnie autor ubolewa nad tym, że chcemy się odchudzać i, o zgrozo, wciągamy w to naszych mężczyzn. Nasze "życie staje się smutne, szare, wyblakłe, cuchnące surowym brokułem". 

Ale skupię się głównie na temacie ideałów. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak mnie to denerwuje. Jak w ogóle denerwują mnie same pojęcia idealnej kobiety czy idealnego mężczyzny! Czy nie możemy po prostu zaakceptować tego, że jesteśmy RÓŻNI?

Też zrobiłam mały facebookowy research i oto wyniki:

Mężczyzna zaczyna się od metra osiemdziesięciu, natomiast kobieta od pięknych włosów (najlepiej długich) i bardzo zgrabnych nóg. Za to jeżeli mówimy o tym, gdzie płeć żeńska się kończy, to definitywnie na rozmiarze 38, ale nawet wówczas musi posiadać wcześniej wspomniane krągłości. Poza tym powinna mieć kilka fajnych cech (np. cycki). Co ważne, musi również znać swoją życiową rolę. Mężczyzna z kolei powinien być co najmniej MacGyverem i musi lubić koty. Na szczęście, w przeciwieństwie do kobiet, otrzymał przyzwolenie bycia nieidealnym (uff, co za ulga!).

Nasuwa mi się w związku z tym pytanie: dlaczego tak bardzo dążymy do opisania jakiegoś uniwersalnego wzoru męskości i kobiecości? Dlaczego za każdym razem staramy się sobie nawzajem narzucać kanony piękna (zmiana gustu z chudzinek na "klepsydry" naprawdę mnie nie pociesza)? I dlaczego zawsze opiera się to na wyglądzie, bądź jakichś głupich cechach, które nie mają tak naprawdę większego znaczenia w życiu?

Czy nie jest tak, że wymóg posiadania szczupłego ciała zmienił się wymóg posiadania sylwetki o kształcie klepsydry?  (źródło zdjęć: Prawdziwe kobiety mają krągłości)

Czy musimy popadać w ze skrajności w skrajność? Najpierw media głoszą, że modelki są najpiękniejsze, z kolei teraz, że kobieta musi mieć, za przeproszeniem, cycki i tyłek. Jesteśmy przestawiane z kąta w kąt, jakbyśmy były przedmiotami. Następnie próbuje się nas wcisnąć w odpowiednie półeczki i szufladki, a jeżeli nie pasujemy, jest nam narzucone dopasowanie się. Powiem szczerze, że jestem zmęczona ciągłymi debatami, czy Grycanki są za grube, a Anja Rubik za chuda. Różnimy się od siebie. I nie jest moją sprawą, czy jakaś dziewczyna powinna schudnąć lub przytyć. I tak, jak się różnimy, tak też lubimy różne rzeczy. Po co więc bezsensowne dyskusje na temat, która kobieta jest prawdziwa, a który mężczyzna naprawdę męski? I tak naprawdę, gdzie w tych wszystkich "prawdziwych", idealnych kobietach jest ta prawdziwa kobieta?

Grycanki vs Anja Rubik.

Wracając jeszcze do felietonu pana Żulczyka, denerwuje mnie wykreowany tam przez niego wizerunek biednego mężczyzny, którego szalona kobieta postanowiła wykończyć dietą i swoimi życiowymi frustracjami. Powiem tylko tyle: na palcach jednej ręki mogę policzyć kobiety, które są aż tak sfrustrowane. A jeżeli związek rozpada się przez dietę, cóż mogę powiedzieć... Chyba jedynie to, że współczuję doświadczeń.



1 komentarz:

Paule pisze...

Bardzo mądrze panna Ollianna napisała. xx