niedziela, 22 kwietnia 2012

New York, New York!

Kiedy myślę o Nowym Jorku, mam od razu milion skojarzeń. Opowiadania Fitzgeralda, "Śniadanie u Tiffany'ego", "Manhattan" Woody'ego Allena, "Seks w wielkim mieście" oraz wiele, wiele innych filmów i książek, którym miasto to posłużyło za tło opowieści. Sama już nie wiem, co sprawiło, że moim marzeniem stało się zamieszkanie w Nowym Jorku. To, co zwraca też moją uwagę, to wygląd nowojorczyków, którym zawsze zazdroszczę tego, jak wyglądają. I nie wiem, czy to kwestia tego miasta, czy też po prostu mają oni taki styl bycia. W każdym razie dzisiaj chcę prześledzić nowojorski styl na podstawie filmów - od lat 20. do końca 90.

The Broadway Melody (1929)

















Easter Parade (1948)



















How to Marry a Millionaire (1953)














Sabrina (1954)


















Funny Face (1957)





















Breakfast at Tiffany's (1961)


















Sunday in New York (1963)



















Annie Hall (1971)

















Ciao! Manhattan (1972)

















Something Wild (1986)
















Wall Street (1987)

















New York Stories (1989)

















Alice (1990)


















Sex and the City (1998)

















I od tego momentu mogłabym wklejać jedynie zdjęcia Carrie i jej przyjaciółek. Ale to już materiał na inny wpis (a na pewno taki będzie, gdyż uwielbiam ten serial!).

Żeby nie było, zdaję sobie sprawę, że Nowy Jork to nie tylko ładne ubrania, fajne kawiarnie i świetny klimat. To przeogromne miasto - pełne zarówno stylu, jak i biedy. Mieszkają tam normalni ludzie, jak wszędzie. Kiedyś oglądałam ciekawy dokument na temat młodych Niemek, które emigrowały do Stanów, właśnie do Nowego Jorku bodajże w latach 70. czy 80. I nie wiodło im się tak dobrze, jak Carrie i jej przyjaciółkom - miały problemy z płaceniem czynszu, pozwoleniem o pracę i z samą pracą (o ile dobrze pamiętam, jedna z nich skończyła jako striptizerka). Ten artykuł także dał mi wiele do myślenia. Ja jednak wolę mieć w głowie moją własną wersję tego miasta. Prawdziwą czy też nie. Bo co mi tam - przecież nikt nie zabroni marzyć.

czwartek, 19 kwietnia 2012

To która kobieta jest w końcu prawdziwa?

W ostatnim numerze Elle przeczytałam felieton Jakuba Żulczyka "Z kości na ości", w którym poruszył temat kobiety idealnej. Otóż wśród morza facebookowych stron odnalazł pewną ciekawą według niego grupę - "Prawdziwe kobiety mają krągłości". Dalej następują peany na temat pełnych bioder, piersi lub ud płci żeńskiej, następnie autor ubolewa nad tym, że chcemy się odchudzać i, o zgrozo, wciągamy w to naszych mężczyzn. Nasze "życie staje się smutne, szare, wyblakłe, cuchnące surowym brokułem". 

Ale skupię się głównie na temacie ideałów. Nawet sobie nie wyobrażacie, jak mnie to denerwuje. Jak w ogóle denerwują mnie same pojęcia idealnej kobiety czy idealnego mężczyzny! Czy nie możemy po prostu zaakceptować tego, że jesteśmy RÓŻNI?

Też zrobiłam mały facebookowy research i oto wyniki:

Mężczyzna zaczyna się od metra osiemdziesięciu, natomiast kobieta od pięknych włosów (najlepiej długich) i bardzo zgrabnych nóg. Za to jeżeli mówimy o tym, gdzie płeć żeńska się kończy, to definitywnie na rozmiarze 38, ale nawet wówczas musi posiadać wcześniej wspomniane krągłości. Poza tym powinna mieć kilka fajnych cech (np. cycki). Co ważne, musi również znać swoją życiową rolę. Mężczyzna z kolei powinien być co najmniej MacGyverem i musi lubić koty. Na szczęście, w przeciwieństwie do kobiet, otrzymał przyzwolenie bycia nieidealnym (uff, co za ulga!).

Nasuwa mi się w związku z tym pytanie: dlaczego tak bardzo dążymy do opisania jakiegoś uniwersalnego wzoru męskości i kobiecości? Dlaczego za każdym razem staramy się sobie nawzajem narzucać kanony piękna (zmiana gustu z chudzinek na "klepsydry" naprawdę mnie nie pociesza)? I dlaczego zawsze opiera się to na wyglądzie, bądź jakichś głupich cechach, które nie mają tak naprawdę większego znaczenia w życiu?

Czy nie jest tak, że wymóg posiadania szczupłego ciała zmienił się wymóg posiadania sylwetki o kształcie klepsydry?  (źródło zdjęć: Prawdziwe kobiety mają krągłości)

Czy musimy popadać w ze skrajności w skrajność? Najpierw media głoszą, że modelki są najpiękniejsze, z kolei teraz, że kobieta musi mieć, za przeproszeniem, cycki i tyłek. Jesteśmy przestawiane z kąta w kąt, jakbyśmy były przedmiotami. Następnie próbuje się nas wcisnąć w odpowiednie półeczki i szufladki, a jeżeli nie pasujemy, jest nam narzucone dopasowanie się. Powiem szczerze, że jestem zmęczona ciągłymi debatami, czy Grycanki są za grube, a Anja Rubik za chuda. Różnimy się od siebie. I nie jest moją sprawą, czy jakaś dziewczyna powinna schudnąć lub przytyć. I tak, jak się różnimy, tak też lubimy różne rzeczy. Po co więc bezsensowne dyskusje na temat, która kobieta jest prawdziwa, a który mężczyzna naprawdę męski? I tak naprawdę, gdzie w tych wszystkich "prawdziwych", idealnych kobietach jest ta prawdziwa kobieta?

Grycanki vs Anja Rubik.

Wracając jeszcze do felietonu pana Żulczyka, denerwuje mnie wykreowany tam przez niego wizerunek biednego mężczyzny, którego szalona kobieta postanowiła wykończyć dietą i swoimi życiowymi frustracjami. Powiem tylko tyle: na palcach jednej ręki mogę policzyć kobiety, które są aż tak sfrustrowane. A jeżeli związek rozpada się przez dietę, cóż mogę powiedzieć... Chyba jedynie to, że współczuję doświadczeń.



niedziela, 15 kwietnia 2012

"Lata dwudzieste, lata trzydzieste kiedyś dla wzruszeń będą pretekstem..."

Dwudziestolecie międzywojenne jest epoką, której echo do tej pory przebrzmiewa w modzie. Co jakiś czas na wybiegach możemy dostrzec inspiracje tym okresem. Tak jest i w tym sezonie (oraz w przyszłym - pre-fall). Lata 20. widzimy m.in. w kolekcjach domu Gucci, u Marca Jacobsa czy Alberty Ferretti.

źródło: style.com
Gucci, s2012, źródło: style.com
Alberta Ferretti, pf2012, źródło: style.com
Marc Jacobs, s2012, źródło: style.com


















































Nie chciałabym jednak pisać na temat tych kolekcji, a raczej odwołać się do ich źródła, czyli opisać modę z lat dwudziestych - skąd się wzięła, czym inspirowała, jaki był jej cel. 

Pierwsze słowo, które przychodzi mi do głowy, kiedy myślę o tym okresie, to REWOLUCJA. I to właśnie pisana wielkimi literami. Kobiety zrzuciły gorsety, skróciły długość spódnic oraz ścięły włosy. Niewątpliwie przyczyniła się do tego I Wojna Światowa. Strój musiał stać się zwyczajnie funkcjonalny, gdyż, chcąc nie chcąc, kobiety wówczas przejęły dużą część typowo męskich obowiązków. Dużą rolę odegrały tu również sufrażystki, które już pod koniec XIX wieku prężnie działały na rzecz praw kobiet. Zmiana stroju była przez nie używana jako "manifestacja kobiecej niezależności". Także popularyzacja sportu sprawiła, że ubiór stał się prostszy. Zatarła się granica pomiędzy sportowym a spacerowym strojem. Zmiana obyczajów dotknęła także sfery muzycznej i tanecznej.

W latach 20. w całej Europie kończył się okres "grzecznych" tańców, których znajomość należała do kanonu dobrego wychowania. W USA bawiono się przy nowoczesnych dźwiękach jazzu, a Europę opanowało tango, które zostało potępione przez papieża Piusa X jako niemoralne. Następnie pojawiły się nowe dynamiczne tańce,jak np. fokstrot, charleston, quick step, które wymusiły większą funkcjonalność kobiecych strojów wieczorowych, tak by nie krępowały one ruchów. Taniec stał się afirmacją życia i wolności. 

















Rysunek z magazynu Art Goût Beauté 


Spódnica jak na tamten okres była bardzo krótka - odkrywała całą łydkę. Talia została obniżona, przez co ubiór nie podkreślał kobiecych kształtów. Sukienki były dość proste i luźne. Panie na co dzień chodziły w butach na płaskiej podeszwie, na większe okazje wybierały niziutki obcas. Kapelusze z dużymi rondami straciły na popularności. Zamiast tego kobiety wolały nakrycie w kształcie klosza, które było nasuwane głęboko na czoło.

Ważna też była wówczas fryzura. Najmodniejsze były krótkie ulizane włosy. Jako ciekawostkę mogę dodać, że ów wygląd wykreował Polak, Antoni Cierplikowski (Antoine). To właśnie on wraz z Coco Chanel stworzyli wizerunek chłopczycy (fryzura ta nazywana była "la garconne") i tym samym zrewolucjonizowali ówczesne myślenie o kobiecie i jej wizerunku.

















Rysunek z magazynu Art Goût Beauté (nr 85, 1925) 



Nie sposób ukryć wyraźnej inspiracji stylem art deco, który wówczas dominował w sztuce. "Charakteryzował się [on] klasycyzującym zgeometryzowaniem i dążeniem do syntetycznego ujmowania form, poszukiwaniem piękna w funkcji przedmiotu użytkowego". Inaczej nazywany jest stylem epoki jazzu. Z polskich artystów do jednych z najbardziej znanych należała Tamara Łempicka, której prace zostały docenione na całym świecie.


















Tamara Łempicka, Autoportret


Potem przyszły lata 30., a wraz z nimi nastąpił powrót kobiecej sylwetki - chłopczyca odeszła w niepamięć. Ale o tym może innym razem. A na koniec piosenka z filmu "Lata dwudzieste, lata trzydzieste", z której zaczerpnęłam tytuł dzisiejszego wpisu.







Bibliografia:
1. F. Boucher, Historia mody, Warszawa 2003, 2006, s. 398-399
2. N. Jaroszewska, Wprowadzenie.
 http://www.moda20lecia.muzhp.pl/?dzial=styl&felieton=2 
3. Hasło: art deco [w:]
http://portalwiedzy.onet.pl/29311,,,,art_deco,haslo.html 
http://pl.wikipedia.org/wiki/Art_d%C3%A9co


czwartek, 12 kwietnia 2012

chicwish.com

Od jakiegoś czasu poszukuję odskoczni od sieciówek. W tym celu przeszukuję każdy skrawek internetu, by znaleźć interesujące rzeczy, które przy okazji nie zmasakrują zawartości mojego portfela.

Ostatnio natknęłam się na Chicwish. Zakochaaaałam się! Mają śliczne sukienki i torebki inspirowane stylem retro. Jest też sporo rzeczy w klimacie boho. Poza tym znalazłam również świetną luźną, pomarańczową koszulę i szary trencz (aż żałuję, że już kupiłam płaszcz na wiosnę!).

I dobra informacja: "From 1st Feb. 2012, we provide FREE SHIPPING WORLDWIDE (12 to 18 business days)"!




http://www.chicwish.com/double-collars-floral-lace-dress.html



http://www.chicwish.com/laidback-artist-short-sleeves-in-orange.html


http://www.chicwish.com/bohemian-midnight-shorts.html


http://www.chicwish.com/handle-it-satchel-in-skyblue.html


http://www.chicwish.com/oversize-chiffon-trench-coat-in-grey-by-chic.html

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Nounou

Nie wiem, kiedy uda mi się nauczyć systematyczności, czy też wyleczyć się ze słomianego zapału. W każdym razie znowu się tu odzywam.

Od dłuższego czasu obserwuję młode polskie marki. I powiem szczerze, że wyrastają jak grzyby po deszczu - jedne są lepsze, inne gorsze, bardziej wtórne, czy też naprawdę oryginalne.

Jakiś czas temu zauroczyły mnie dwie siostry, które postanowiły wykorzystać swoją wyobraźnię i stworzyć własny sklep z ubraniami - Nounou. Nie powiem - nie wszystkie ich projekty mi się podobają. Niektóre są zbyt niechlujne jak dla mnie - zwłaszcza koszulki. Jest jednak kilka z nich, które są warte uwagi, a to co naprawdę świetnie im wychodzi to szorty - idealnie wpisują się w styl "z pazurem", który jest modny wśród wielu widywanych przeze mnie dziewczyn.

 Poza tym są niezwykle szczere w tym, co robią - nie wydaje mi się, żeby ich głównym celem było zbicie kasy. Ciągle aktualizują swój funpage na Facebooku, ich wypowiedzi wydają się spontaniczne i zdecydowanie angażują się całym sercem w swoją pracę. Zresztą opłaciło im się to - liczba ich fanów przekroczyła dzisiaj 16 tysięcy. Ale dosyć gadania, czas na zdjęcia:





czwartek, 2 czerwca 2011

MISBHV spring/summer 2011


No i stało się! Znowu możemy cieszyć się nową kolekcją Misbehave! A co w niej znajdziemy? Jak zwykle street'owy luz, świetne nadruki, a to wszystko za sprawą tego genialnego duetu z Krakowa.

Tylko uwaga! Trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo od wczoraj serwery są przeciążone i nieraz trzeba kilka razy odświeżyć stronę, by się dostać. Ale warto, naprawdę! I mimo że już zdarza się zobaczyć przy niektórych rzeczach smutną wiadomość "out of stock", to dziewczyny na facebooku obiecują kolejne "rzuty" (ich sklep internetowy coraz bardziej zaczyna mi przypominać te z okresu PRL-u - szybki rzut, dziki tłum i znowu puste półki) . Ja już zakupiłam jeden T-shirt, utrzymany w fajnym, wakacyjnym klimacie:


A poza tym bądźcie czujni - jeszcze nie wszystko trafiło do sprzedaży - czekamy nadal na dodatki, kurtki, bluzy...

A tu macie kilka zdjęć z lookbook'a:




Więcej zdjęć: TUTAJ


niedziela, 10 kwietnia 2011

Powrót Gemmy Ward.


Przerwę moje przedmaturalne milczenie dla tego jednego newsa. Otóż... do modelingu powróciła Gemma Ward! "Tfu, tfu", gdyż nie chcę nic wykrakać, była to może tylko jednorazowa "akcja"... W każdym razie cieszę się niezmiernie, gdyż przed wycofaniem się z branży w roku 2008, byłam jej olbrzymią fanką.

Powyżej okładka Harper's Bazaar, na której możemy zobaczyć Gemmę po trzech latach nieobecności.